Kto śledzi mnie na Instagramie, ten kojarzy zapewne mój cykl #markaosobistaodzera. Jest to cykl, w którym dzielę się kulisami budowania marki osobistej na blogu, Instagramie i Facebooku od samego początku mojej drogi.
Pierwszy wpis na blogu opublikowałam 10 marca. Na Instagramie zaczęłam wtedy nieśmiało działać. Przekształciłam mój profil prywatny, który obserwowało 200 znajomych, na profil firmowy. I tak oto, na początku pandemii, będąc w ciąży, wszystko to się zaczęło.
Przez ten rok:
- wydałam 3 e-booki
- stworzyłam pakiet dokumentów z instrukcją video
- przeprowadziłam kilka szkoleń on-line
- napisałam ponad 40 artykułów na blog
- zbudowałam prawie 13 tysięczną społeczność na Instagramie
- moje artykuły wypozycjonowały się na pierwszą stronę w Google
- a! No i urodziłam dziecko 😀
Jak na to patrzę, to trochę sobie myślę – whoa, Czaplewska, poszalałaś! Przyznaję, przez ostatni rok bardzo cisnęłam. Jak na to, że opiekuję się niemowlakiem na co dzień to zrobiłam bardzo dużo. I tu chciałabym zaznaczyć – nie każdy tak musi, nie każdy tak chce, nie każdy tak może. Ja mam do tego ciśnięcia warunki – mój partner jest bardzo zaangażowany w opiekę nad dzieckiem, mam blisko dziadków. Poza tym praca nad swoją firmą mnie mega ekscytuje. Nie mam na celu dokładania cegiełki do kultury zapierniczania, którą w Polsce kultywujemy. Nie zmienia to jednak faktu, że mi rozwijanie firmy sprawia dużo frajdy i dlatego pewnie tak łatwo mi się angażować w aktywności z nią związane.
Dobra. Jesteście ciekawi, jak to wszystko kształtowało się przez rok? Zapraszam do lektury tego podsumowania!
Pierwsze 3 miesiące
Instagram – od 200 znajomych do ponad 1000 obserwujących
Blog – prawie 2000 unikalnych użytkowników
Facebook – kilkadziesiąt fanów (do dziś nie przepadam za tym medium ;))
Newsletter – 200 osób
Jak to wszystko się zaczęło?
Od projektu pobocznego. Będąc w ciąży, musiałam na jakiś czas zrezygnować z pracy. Zawód księgowej wymaga jednak ciągłej nauki i aktualizacji wiedzy. Bałam się, że nie będę miała motywacji, by śledzić zmiany w przepisach i że zapomnę przez rok wszystko, co wiem. Obawiałam się w związku z tym wszystkim, jak będzie wyglądał mój powrót do pracy. Dlatego wymyśliłam bloga jako motywator do ciągłej nauki.
Czy od początku myślałam o firmie i zarabianiu na tym? Absolutnie. Już samo założenie bloga było dla mnie przerażające – bo przecież trzeba wyjść do ludzi i co jeśli ktoś to przeczyta, albo jeszcze gorzej: co jeśli nikt tego nie przeczyta?! Takie miałam wówczas rozterki i nie myślałam w ogóle o monetyzacji moich działań.
Jak ruszyłam w sieci?
Powoli. Od bloga i instagrama – wbrew zaleceniom, że musisz być wszędzie. Nie lubię facebooka i jestem tam sporadycznie. Za to lubię pisać i lubię tworzyć treści na insta. Dlatego tam zintesyfikowałam moje działania.
Napisałam kilka pierwszych wpisów na blogu, zanim ogłosiłam jego start tym dwustu osobom, które mnie wtedy obserwowały (znajomi i rodzina).
Skupiłam się na zbudowaniu nieco większej społeczności, żeby moje wpisy nie trafiały do próżni. Założyłam sobie, że jeśli zdobędę tysiąc obserwatorów w ciągu trzech miesięcy, to będę z siebie mega dumna. Zrobiłam to w ciągu dwóch miesięcy.
Świadome budowanie marki osobistej
Zanim na moim instagramie pojawiło się tysiąc osób, dostrzegłam potencjał mojego bloga. W polskim internecie brakuje takich treści jak moje i dostrzegłam w tym niszę, którą mogę zagospodarować. Nie wiedziałam jednak, co mogę zaoferować ludziom, którzy mnie odwiedzają w sieci. Dlatego zaczęłam ich o to pytać. Przeprowadziłam kilka wywiadów pogłębionych. Było to dla mnie krępujące (nienawidzę dzwonić! :D), ale byłam zdeterminowana, bo chciałam, żeby moje działania nie były przypadkowe. W zamian za rozmowę oferowałam im odpowiedź na ich wątpliwości z dziedziny księgowości.
W ten sposób odkryłam, że to co najbardziej interesuje moją społeczność, to początki w biznesie. Jak założyć działalność nierejestrowaną oraz gospodarczą. I w tą właśnie stronę postanowiłam pójść.
Czas na przerwę
Już przed porodem miałam pomysł na mój pierwszy produkt, który mogę zaoferować społeczności. Wiedziałam jednak, że muszę poczekać z jego realizacją. Dziecko miało lada moment pojawić się na świecie, więc i ja musiałam trochę zwolnić. Jeszcze w ciąży zrobiłam podsumowanie mojej działalności na Insta. Zobacz moje podsumowanie 3 miesięcy pracy nad instagramem.
Po porodzie zrobiłam sobie miesiąc na luzie i nie robiłam praktycznie wcale treści merytorycznych i rzadko odzywałam się na instagramie.
Sierpień – październik 2020
Instagram – 3500 obserwujących w dniu premiery e-booka, do końca października 5500 obserwujących.
Blog – 5634 unikalnych czytelników od początku roku
Facebook – jakieś 250 osób.
Newsletter – 1500 osób
Powrót i pomysł na produkt
W tamtym czasie nie miałam przestrzeni, by zacząć biznes od usług księgowych. Jako młoda mama nie mam regularnych godzin pracy. Poza tym chciałam spróbować swoich sił w produktach, które można skalować.
Moim pierwszym pomysłem było stworzenie pakietu dokumentów, które są potrzebne do prowadzenia działalności nierejestrowanej: wzory faktur, wzór uproszczonej ewidencji sprzedaży wraz z instrukcją video jak je uzupełniać. Do tego chciałam dodać mini e-booka, który miał uzupełnić tematykę poruszaną w nagranych instrukcjach. Zakochałam się w tym pomyśle na całego, ale postanowiłam najpierw skonsultować go z rynkiem. Zapytałam ludzi, co o tym sądzą i większość z nich wbrew moim oczekiwaniom była zainteresowana bardziej e-bookiem. Dlatego ostatecznie publikacja ta jest jednak dość obszerna i porusza wszystkie najważniejsze tematy z dziedziny działalności nierejestrowanej. Rynek potwierdził więc zapotrzebowanie na tego typu produkt. Co zrobiłam dalej?
Jak powstawał e-book i pakiet dokumentów?
Ponieważ na początku moje dziecko dużo spało, mogłam poświęcić sporo czasu na pisanie. Uproszczoną ewidencję sprzedaży w formie pliku w excelu stworzył dla mnie Michał Sikorski. Po napisaniu treści, zleciłam jej korektę Ani Szczęch oraz skład Justynie Spyrce. Delegowałam to, na co mi samej nie wystarczyło czasu i umiejętności. Dodatkowo zaprosiłam trzy eskpertki do napisania dodatkowych rozdziałów spoza mojej ekspertyzy:
- Natalia Stojanowska – RODO i regulamin sprzedaży
- Ewelina Koprowska – umowy w działalności nierejestrowanej
- Marta Teterycz – Sanepid.
Dodatkową osobą, która pracowała przy e-booku była Natalia Gorczyca – doradca podatkowy, która przeprowadziła audyt e-booka pod kątem jego zgodności z przepisami.
Sama natomiast nagrałam instrukcję video i zmontowałam lekcję. Zajmowałam się tym kiedyś dla innych, więc wiedziałam jak to zrobić.
Wiedziałam, że treści w e-booku muszą być napisane maksymalnie prostym językiem, aby nie przytłoczyć czytelników skomplikowanymi wyrażeniami. Dodatkowo zaprojektowałam alternatywny spis treści, który odsyła osoby wykonujące konkretne profesje (np. Fotografów, kosmetyczki, cukierników) do konkretnych rozdziałów, które dotyczą tej profesji. Nie każdy bowiem rozdział musi przeczytać każda osoba. Spotkało się to z wielkim entuzjazmem wśród czytelników. Dostałam wiadomości, w których czytelnicy pisali, że już w samym alternatywnym spisie treści znaleźli odpowiedź na swoje pytania.
Dlatego mała rada ode mnie – gdy piszesz e-booka, myśl jak przeprowadzić klienta przez proces i jak uprościć mu przyswojenie wiedzy.
Po dwóch miesiącach intensywnej pracy e-book był gotowy. Pozostały mi do ogarnięcia kwestie organizacyjno-administracyjne.
Sprzedaż e-booka i pakietu dokumentów
Formalności
Na początku planowałam wystartować w ramach działalności nierejestrowanej. Ostatecznie jednak, gdy oszacowałam prognozowaną liczbę kupujących na podstawie listy zainteresowanych (średnio 10% z takich list dokonuje zakupu), to okazało się, że limit przekroczę po kilku dniach. Dlatego postanowiłam od razu i bez pośpiechu założyć działalność gospodarczą. Zwłaszcza, że ponieważ jestem wciąż zatrudniona na etacie, nie płacę składek na ubezpieczenie społeczne, a tylko składkę zdrowotną. Nie miałam więc dużych kosztów prowadzenia działalności, a jednocześnie nie musiałam się ograniczać limitem przychodu.
Firma zarejestrowana została w ciągu 24h. Trzy dni czekałam na rejestrację do VAT. Otrzymałam również telefon weryfikujący z urzędu skarbowego. Musiałam opowiedzieć, co będę robić w ramach mojej działalności.
Premiera
Premiera odbyła się 28 sierpnia. Była ona przeprowadzona raczej po cichu. Ponieważ pracę cały czas trwały, ciężko było mi określić na jaki dzień uda się zaplanować premierę. Ostatecznie ogłosiłam ją na tydzień przed, zapraszając chętnych na webinar otwierający tydzień promocji. Sprzedaż pierwszego dnia nie była więc szałowa. Zrobiłam zdecydowanie za mały szum przed. Dodatkowo, ponieważ cena produktu była wysoka (e-book z pakietem dokumentów w promocji kosztował 170 zł), sporo ludzi potrzebowało czasu, aby przekonać się do zakupu.
W trakcie promocji sprzedaż kształtowała się na umiarkowanym poziomie. Zrobiłam więc dodatkowy webinar oraz pogadankę o sprzedaży w ramach cyklu #markaosobistaodzera i to wzbudziło zainteresowanie ludzi, w związku z czym sprzedaż była większa w te dni. Oczywiście najwięcej zamówień było ostatniego dnia.
Ostatecznie pierwszy tydzień sprzedaży zamknął się 129 zamówieniach.
Uwaga – aktualnie e-book “Jak zarabiać bez firmy” wraz z pakietem dokumentów jest w promocji. Więcej przeczytasz tutaj.
Pierwszy większy zastrzyk gotówki i dalsze plany
Sprzedaż e-booka o działalności nierejestrowanej przyniosła mi pieniądze na rozkręcenie firmy. Nie brałam dotacji na rozpoczęcie działalności, dlatego na maksa skupiłam się, żeby zacząć zarabiać, aby dalej się rozwijać.
Za zarobione pieniądze kupiłam sobie porządny laptop, bo to moje główne narzędzie pracy. Zainwestowałam również w pomoc asystentki. Sporo pieniędzy wydałam również na testowanie różnych rozwiązań: najlepszego dla mnie programu do webinarów, mailingu. Przetestowałam sporo programów do księgowania, bo wiedziałam, że od stycznia chcę ruszyć z własnym kameralnym biurem rachunkowym. Miałam również zabezpieczenie na wszystkie przyszłe podatki i opłaty. Mogłam ze spokojem dalej tworzyć bezpłatne treści i budować społeczność.
Październik – grudzień 2020
Instagram: 6000 obserwujących
Blog: 8 592 unikalnych użytkowników od początku roku
Newsletter: 2500 subskrybentów
Facebook: 500 osób
Testy, testy, testy
Ostatni kwartał starego roku nie obfitował u mnie w wysokie zarobki. E-book bez akcji promocyjnych i tworzenia zamieszania wokół, sprzedaje się na małym poziomie – tak by wystarczyło na podstawowe opłaty. Te miesiące to był czas, gdy trochę wyhamowałam. Zawirowania w życiu prywatnym przełożyły się na to, że nie miałam wiele czasu i energii na tworzenie treści.
Przetestowałam szkolenia on-line na tematy księgowe, ale w formie płatnej nie wzbudzały opłacalnego zainteresowania. A nie oszukujmy się – uwielbiam tworzyć dla Was treści, ale muszę też jakoś zarabiać. Nie mogę poświęcać wiele czasu na kontynuowanie nieopłacalnych projektów.
Testowałam też wiele różnych formatów na instagramie. Sprawdzałam jak reaguje społeczność, co oglądają chętnie, a co przeklikują. Często było tak, że solidnie się napracowałam nad czymś, czego ostatecznie ludzie nie chcieli oglądać. Ostatecznie etap testowania pozostawił mnie z wnioskiem, że moi czytelnicy chcą merytoryki, ale nie za dużo, bo jak jest sam konkret, to oglądalność spada. Dlatego, podążając za moją dewizą “na luzie” na moim profilu wciąż te luźne treści się pojawiają.
Decyzja o nowych e-booku
Gdy w życiu się trochę uspokoiło, mogłam zacząć planować najbliższe projekty. Podjęłam decyzję, że stworzę e-booki o działalności gospodarczej. Zresztą od początku tak to widziałam: chciał przeprowadzić moją społeczność ścieżką od działalności nierejestrowanej do gospodarczej, aż do nauczania zarządzania finansami w firmie (to temat na następne miesiące, w końcu wyjaśniam finanse – nie tylko księgowość).
Pracę rozpoczęłam w grudniu. Po stworzeniu konspektu doszłam do wniosku, że to będzie kolos. Zapytałam więc na instagramie, co woli moja społeczność – czy jeden duży e-book, czy dwa mniejsze. Większość uznała, że dwa mniejsze. Dlatego do sprzedaży weszły ostatecznie dwa.
Styczeń – marzec 2021 i rok blogowania
Instagram – 12,7 tysięcy obserwujących
Blog – 17 500 unikalnych użytkowników przez cały rok blogowania
Facebook – 600 osób
Newsletter – prawie 4000 subskrybentów
Wyzwanie o działalności nierejestrowanej
W styczniu przeprowadziłam trzydniowe wyzwanie o działalności nierejestrowanej, które miało pomóc ludziom wystartować z działalnością w nowym roku. Wyzwanie pomogła mi rozpromować moja społeczność, która udostępniała o nim informacje. Myślę, że to był mój pierwszy viral :D. Przez samo wyzwanie przyszło do mnie ponad 1000 osób. Ostatecznie wzięło w nim udział 1300 osób. Wyzwanie połączone było z promocją e-booka o działalności nierejestrowanej. Sprzedaż w tym tygodniu wynosiła 60 zamówień.
Moim celem było zarobienie na inwestycję w nowy e-book i to faktycznie udało się zrealizować.
Efekt kuli śnieżnej
Zaczęłam też w końcu obserwować efekt kuli śnieżnej jeśli chodzi o moje działania w internecie. Coraz więcej osób dołączało do obserwowania mojego profilu. Kilka dużych kont poleciło mój profil i tym sposobem na początku lutego udało mi się dotrzeć do 10 000 obserwujących. Odblokowałam tym samym funkcję swipe up na Instagramie, czyli mogę w końcu załączać linki do moich instastories.
To samo stało się z blogiem. Na początku roku zauważyłam, że mój blog wypozycjonował się na wiele fraz na pierwszą stronę w Google. Przyznaję, że stało się to samo, bo nie mam czasu na dbanie o SEO na mojej stronie. Nie zmienia to jednak faktu, że mnie to cieszy – bezpłatne wejście z wyszukiwarki, to okazja do trafienia do nowych odbiorców. Nawet jeśli tylko jakiś procent z nich zostanie na dłużej, to wciąż – to bezpłatny ruch.
Sprzedaż nowych e-booków
Przez cały pierwszy kwartał pracowałam nad nowymi e-bookami. Premierę zaplanowałam na 15 marca. Ostatecznie podzieliłam treść na dwa e-booki. Co prawda przez to kieruję komunikację do dwóch grup docelowych: osób, które planują założyć biznes i tych, które już go prowadzą. Może to być problematyczne. Ale na wnioski przyjdzie pora po zakończeniu sprzedaży w promocji.
Promowanie e-booków rozpoczęłam już na etapie ich pisania. Co trochę wspominałam, co robię, dzięki czemu moja społeczność wiedziała, czego się spodziewać.
Dodatkowo zagęściłam komunikację na ten temat na dwa tygodnie przed premierą: zorganizowałam bezpłatny webinar, zrobiłam live na instagramie. Przygotowałam tematyczne insta karuzele, które wyjątkowo spodobały się algorytmowi instagrama i miałam ponad 50% wejść z eksploruj.
Sprzedaż wciąż trwa. Tylko do czwartku możesz je zgarnąć z dodatkowymi bonusami, w postaci szkoleń on-line. Zajrzyj do sklepu, aby dowiedzieć się więcej.
Moje wnioski po roku budowania marki
- Liczy się wytrwałość – jak możecie zauważyć, na moim instagramie treści pojawiają się regularnie. Nie jest to moja wymarzona regularność, że w określone dni pojawia się wpis, instakaruzela i cykl #markaosobistaodzera. Jest to jednak regularność na jaką mogę sobie pozwolić z maluchem w domu.
- Wartość przyciąga i sprawia, że ludzie zostają – dodając do mojego profilu insta karuzele, aby zachować spójność profilu, ułożyłam je w jedną kolumnę. Dzięki temu mój profil ma trochę formę bloga. Nowa osoba od razu wie, gdzie znajdzie wartość i co ma przeczytać. Dzięki temu sporo osób zostaje, bo od razu wie, co oferuję, jak często i czy to im pasuje.
- Nastaw się na nieprzewidziane sytuacje – końcówka roku była dla dość trudna. Oprócz problemów zdrowotnych w rodzinie, musiałam zmagać się z nieuczciwą konkurencją. Wszystko to sprawiło, że nie miałam siły do działania i mój biznes nie zarabiał.
- Nawiązując do poprzedniego – chcesz działać w sieci i prowadzić biznes? Miej twardą dupę! – dramy są na porządku dziennym instagrama. Nawet nie wiemy, ile z nich toczy się za kulisami. Pierwszy większy wydatek, oprócz tego na laptopa, to były konsultacje z prawnikiem. Niestety – choć większość osób w sieci jest miłych i będzie Ci kibicować, znajdą się i tacy, którzy będą chcieli Cię wykopać z areny.
- Liczy się zaangażowanie – nie ważne, czy masz 100, 1000 czy 10 000 obserwujących – liczy się ich zaangażowanie. To jest coś, nad czym od początku mocno pracuję. Odpowiadam na większość komentarzy i wiadomości (niestety nie daję rady na wszystkie). Chcę być z Wami w kontakcie, chcę wiedzieć, kto mnie obserwuję. Nienawidzę gadać do ściany i staram się, żebyście zawsze znaleźli u mnie coś na tyle angażującego, żeby się odezwać – hej, jestem tu! Ponadto bez zaangażowania, konto się nie rozwija. Widzę to u siebie, gdy społeczność niereaguje, nie zostawia komentarzy – spadam gdzieś w czeluścia Instagrama. Tworzenie konta jest więc ciągłą pracą nad tym, by było interesująco.
- Zarabiać można i z małą społecznością – najlepiej udowodniła to Malwina z archiwazne.pl, sprzedając swój e-book z 200 osobami na instagramie. Ja moją sprzedaż rozpoczęłam, gdy obserwujących miałam 3000 – co też nie jest wielką społecznością. Była jednak wystarczająca, by zarobić na kilka miesięcy dalszej pracy.
- Nawet z trudnym tematem da się zbudować społeczność – księgowość jest zaprzeczeniem wszystkiego co seksowne i interesujące dla ludzi z internetu. A jednak udało mi się ich zainteresować. 🙂 Także, da się!
- Pokazywanie siebie ma znaczenie – dużo łatwiej buduje się markę osobistą, pokazując siebie, to kim jesteś i jak patrzysz na życie. Ludziom dużo łatwiej polubić osobę, niż markę. Oczywiście trzeba też liczyć się z tym, że pokazując jaka jesteś, nie każdy Cię polubi. Nie każdemu będzie się podobać co robisz, albo jak mówisz.
- Pierwszy 1000 obserwujących to była praca nad tym, by dać się poznać, poznając przy tym innych. Aktywnie uczestniczyłam w wyzwaniach na Instagramie, wchodziłam pod hashtagi związane z biznesem i nawiązywałam kontakt z ludźmi. W ten sposób trafiłam do pierwszych kilkuset osób. Ostatecznie jednak na wzrost mojego konta największy wpływ miały viralne treści, czyli takie, które ludzie chętnie udostępniali i polecali dalej.
No i to tyle. Minął rok ciężkiej pracy, ale i wielkiej frajdy z tworzenia swojego miejsca w sieci. Mam nadzieję, że kolejny rok będzie jeszcze lepszy. 🙂 Dziękuję, że tu ze mną jesteście, czytacie i jesteście zaangażowani <3.
Najnowsze komentarze